piątek, 4 września 2015

14. Brudna tajemnica Narcyzy. Pełnia.

     Syriusz szedł korytarzami Hogwartu, by jak najszybciej dotrzeć w umówione miejsce. Był zwyczajnie wściekły. Na siebie, na Jamesa, na cały ten szajs, który zaczął ich zewsząd otaczać. Stanął nieopodal Bijącej Wierzby. Rozejrzał się wokół. To tędy dziś, jak co miesiąc, będą przechodzić, by pomóc Remusowi z jego małym, futerkowym problemem. Usłyszał za sobą kroki. Wiedział, kto zmierza w jego kierunku. Przymknął powoli powieki. Poczuł znajomy, słodki zapach.
- Hej. - powiedziała i stanęła tuż przy nim. - Co jest?
- Jestem wściekły. Pokłóciłem się z Jamesem. - odparł, nawet na nią nie patrząc.
- O co tym razem? - spytała nieco urażona i usiadła na trawie. Jej rude włosy rozwiewał lekki wiatr.
- Nie chcę o tym gadać. Dzisiaj nie możemy się wieczorem spotkać. Przepraszam, obiecałem pomóc Remusowi.
- Lupinowi? No dobra. Nie pytam. Wyciągnąłeś mnie tu tylko po to, by mi to zakomunikować, a ja muszę nauczyć Narcyzę tych cholernych zaklęć. Szlag mnie trafi chyba, zanim ona cokolwiek zrozumie. - Emily załamała ręce.
- No cóż, moja kuzyneczka nigdy nie słynęła z tęgiego umysłu. Wykaż więcej cierpliwości. - powiedział sucho, teraz naprawdę nie chciał słuchać o wykolejonej części jego rodziny.
- Jakby to było takie łatwe. - dziewczyna prychnęła i kątem oka zauważyła, że ktoś im się przygląda, sam nie chcąc być zauważonym. - Co się z nami ostatnio dzieje? Jesteś jakiś nieobecny.
- Dużo się nawarstwiło. Śmierć Dorei nadal mnie boli, była dla mnie, jak matka. Do tego muszę przestać się na Ciebie złościć za tę imprezę. Chyba rozumiesz, potrzebuję czasu. Nie wiem, jak to wszystko będzie dalej wyglądało. Nie tak to sobie wyobrażałem.
- Jasne. W końcu mogłam się tego spodziewać. Nie mam na to wszystko nerwów. - Emily wstała, jak oparzona i otrzepała się. Szybkim krokiem zaczęła zmierzać w kierunku zamku. Nawet nie starał się jej zatrzymać, co nieco ją ubodło. Kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Tak, Ty nie masz nerwów, a ja jestem ze stali, nie? - krzyknął za nią, nie odwróciła się. Kopnął pobliski kamień, ale po chwili pożałował tej lekkomyślnej decyzji. Zaklął pod nosem.
     W krzakach czaił się Severus. Przystanęła i wytrzeszczyła oczy. Szpiegował ich? Chciała do niego podejść, ale Ślizgon dobitnie pokazał jej, że ma być cicho i oddalić się, jak najszybciej. Zrobiła, co kazał, ale odczuwała lęk. Po tym, co zrobił ostatnio Syriuszowi mogła spodziewać się wszystkiego. Przystanęła na wzgórzu i obserwowała z góry całą sytuację. Chłopak podszedł pewnym krokiem do Gryfona. Była wściekła, bo nic nie mogła usłyszeć. Widziała jedynie szyderczy uśmiech Blacka. Weszła do zamku i zmierzała w kierunku lochów przeklinając w myślach chwilę, w której obiecała Narcyzie przygotować się do OWUTemów.
     Snape patrzył na Łapę z pogardą. Wiedział, że coś kombinują. Obserwował ich od wielu miesięcy. Znikają w okolicach Bijącej Wierzby na całą noc. Zastanawiał się, co tam robią, ale nigdy nie mógł się tam dostać. Podejrzewał, że może chodzić o Zakon. Jaką zdobyłby sławę, gdyby rozpracował tych pieprzonych wyrostków... Rozmarzył się, lecz po chwili otrząsnął się z amoku.
- Jeżeli myślisz, że Wasze nocne eskapady ujdą Wam na sucho, to bardzo się mylisz. W końcu się dowiem, co tam robicie i wylecicie z tej pieprzonej szkoły, gwarantuję Ci to.
- Czy Ty mi grozisz? Wydaję mi się, ale powinieneś być chyba bardziej ostrożny po ostatnim czarnomagicznym wyczynie, który zyskał złą sławę w całym Hogwarcie. Jeżeli zrobisz cokolwiek przeciwko nam, wyrzucą Cię jako pierwszego. Z chęcią to zobaczę. - powiedział Syriusz z przekąsem, a w jego głowie zrodził się lekkomyślny, makabryczny plan. - Ale skoro tak bardzo Cię to interesuje, to nie rozumiem, czemu nie zablokujesz Wierzby. Patyk wystaje, widać go aż stąd, ale Ty masz chyba ograniczone myślenie. Nie zdziwiłbym się.
     Ślizgon odwrócił głowę i spojrzał w kierunku pnia. Ten kretyn miał rację. Zrobiło mu się głupio, że wcześniej tego nie zauważył. Spojrzał wrogo na Łapę i odszedł w kierunku zamku łopocząc czarną peleryną niczym nietoperz. Nie usłyszał drwiącego śmiechu, który rozległ się paręset metrów za nim. Nie przeczuwał, że Black właśnie wpędził go w śmiertelną pułapkę. Zawładnęła nim żądza zemsty i nie myślał o niczym innym. Czekał na wieczór.
~*~
     Narcyza siedziała nad stosem pergaminów, a w ręku trzymała różdżkę. Zdążyła już wyczarować pożar, wystrzeliła klozet w powietrze i zrobiła wielką dziurę w ścianie. Nie mogła się na niczym skupić. Miała dzisiaj spotkać się z Potterem, odreagować, ale wystawił ją. Najzwyczajniej w świecie zostawił jej wiadomość, że dziś wieczorem nie da rady, bo pomaga przyjacielowi. Strasznie kiepska wymówka. Bała się, że nie zaliczy tych cholernych OWUTemów, że zbłaźni się w oczach rodziny. Gdy Emily udało się w końcu doprowadzić dormitorium do porządku usiadła na wprost blondynki i przenikała ją wzrokiem. Wiedziała, że coś jest na rzeczy. Narcyza nie była obdarzona jakąś zdolnością do zaklęć, w sumie do większości przedmiotów, ale nie mogła być tak tępa, żeby nie móc wyczarować wiązki światła czy wody. Przy tak prostych terminach zdemolowała ich sypialnię. Nie powinna tego robić, ale bardzo sprawnie, wręcz niezauważalnie wniknęła w jej umysł.
     Zobaczyła i poczuła na własnej skórze ogromny ból. Widziała blondynkę leżącą na ziemi, dosłownie wyjącą wniebogłosy. Z tego, co zauważyła, nie mogła się poruszyć, była czymś spętana. Tuż obok stała jej siostrzyczka - Bellatrix, celując różdżką w jakiegoś chłopaka, który na oko mógł mieć ledwo szesnaście lat.
- Craven! Bella, błagam, nie. Zostaw go! Znęcaj się nade mną, zostaw go! - wyła Narcyza, wciąż nie mogąc wydostać się z niewidzialnych sideł. Śmierciożerczyni zaśmiała się jedynie z pogardą, a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
- Cyziu, musisz zrozumieć, że on ma brudną krew. Popełnił błąd, uwiódł czarownicę z rodu Blacków, a to jest niedopuszczalne. Zaślepił Ciebie, nie jesteś świadoma tego, co się wydarzyło. Zapewniam Cię, że również niedługo na własnej skórze się przekonasz, jaki wielką pomyłkę zrobiłaś. Teraz mi nie przeszkadzaj. Jęzlep! - dziewczyna natychmiast zamilkła pod wpływem zaklęcia, wijąc się. Obserwowała z ogromnym bólem całą scenę, z jej oczu na podłogę spadały łzy. 
     Bellatrix odwróciła się w stronę chłopaka, który był już na skraju sił. Wpatrywał się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą. Jego ciemne włosy przylepiły się do spoconego czoła, a z otwartych ran sączyła się krew zmieszana z ropą. Wyglądał żałośnie, ale nie miał sił walczyć. Wiedział, że z nią nie wygra. Uświadomiła mu to dobitnie w ciągu paru minut, upokarzając go i raniąc boleśnie. Było mu już kompletnie wszystko jedno. Czy umrze, czy będzie żył. Przez całe swoje krótkie istnienie na tym  świecie nie doświadczył tyle bólu, co w ciągu kilkunastu minut z panną Black.
- Crucio! - na twarz Belli wstąpił mściwy uśmiech, gdy obserwowała, jak ten plugawy mugolak wije się w spazmach. Na posadzkę zaczęła sączyć się zabrudzona ropą krew. Bellatrix powtórzyła parokrotnie zaklęcie, czym doprowadziła chłopaka do utraty przytomności. Zwróciła się do swojej siostry, która już nie próbowała wyrwać się z niewidzialnych sideł. - Widzisz to? - wskazała na strużkę krwi. - Jest zabrudzona szlamem! Czy teraz mi wierzysz? - spytała, mając obłęd w oczach. - Teraz mi wierzysz, Siostrzyczko? Wierzysz mi?
     Podeszła do Cravena, spluwając soczyście na jego nieprzytomne ciało. Trąciła go butem pod żebra. Schyliła się i położyła dwa palce na jego przegubie. Zacisnęła usta w wąską linię.
- Na szlachetny ród Blacków! Ten padalec żyje! No cóż, sam sobie wybrał ścieżkę gorszą, niż śmierć. Na pewno nie pamięta nawet, jak się nazywa. - Bella zaśmiała się głośno i spojrzała na Narcyzę, która najprawdopodobniej zemdlała z nadmiaru wrażeń.
     Emily opadła ciężko na krzesło, a blondynka odwróciła się do drzwi nieco skołowana i wierzchem dłoni ścierała łzy spływające po jej twarzy. Nie wiedziała, co się stało, że nagle przypomniała sobie tę okropną scenę. Była całkiem rozbita. Nie zauważyła, że jej towarzyszka z dormitorium jest równie wykończona, jak ona. Była wstrząśnięta.
- Wiesz, może odpuśćmy sobie na dzisiaj. Obie nie czujemy się najlepiej, zostało jeszcze trochę czasu do egzaminów, a dziś mogłabyś całkiem zrujnować nam dormitorium. Nie mam siły go naprawiać. - panna Addams nawet  nie podniosła oczu, gdy to mówiła. Po prostu po chwili zasnęła, a blondynka skinęła ledwo zauważalnie głową.
~*~
     Nadszedł wieczór, wszyscy uczniowie już dawno zjedli kolację. Słońce powoli kończyło swoją drogę po widnokręgu, by całkowicie zatopić swoje dzisiejsze promienie w jeziorze. Niebo było całkowicie bezchmurne. Czwórka Gryfonów zmierzała w stronę Bijącej Wierzby. Z daleka obserwował ich przyczajony Severus. Czekał na to wszystko od miesięcy, tak bardzo chciał ujawnić to, co robią. Sam chciał odkryć, co takiego ukrywają. Na pewno coś nielegalnego. Może coś związanego z Zakonem? Wtedy zyskałby dodatkową aprobatę Czarnego Pana! W każdym razie wszystko dziś się okaże. Podszedł bliżej, by nie stracić ich z oczu. Teraz znajdował się zaledwie paręnaście metrów od nich. Jeszcze tylko dwa kroki i będzie niewidoczny! Niestety, stanął na spróchniałej gałęzi, czym nieco nahałasował. W każdym razie na tyle głośno, że Gryfoni zorientowali się, iż są śledzeni.
- Smarkerus. - James zacisnął dłoń na różdżce i zmierzał w kierunku wroga.
- Idę z Tobą! - stwierdził stanowczo Syriusz.
- Nie! Idźcie już do Wrzeszczącej Chaty. Ja odciągnę jego uwagę i dołączę do Was później. No już, spieprzaj! - Black wytrzeszczył oczy na przyjaciela i z grymasem złości powrócił do przyjaciół. Snape znajdował się już prawie na samym wzgórzu, jednak dobra kondycja Rogacza umożliwiła mu jego szybkie schwytanie. Jednym ruchem przewrócił Severusa na trawę. Przyłożył różdżkę do jego twarzy, jednocześnie kładąc buta na jego klatce piersiowej.
- Jeszcze Ci się nie znudziło poprawianie Twojego krzywego nochala, Wycierusie? Masz jakieś zapędy masochistyczne, czy co?
- Gdzie jest reszta Twoich koleżków? - spytał. - Wiem, że coś knujecie i nie ujdzie Wam to na sucho! Wiem o tym doskonale! Dzisiaj będzie dzień, kiedy odkryję prawdę! I to dzięki Blackowi. - James zmarszczył brwi.
- Nie wiem, co Black ma z tym wspólnego. Raz, rozumiesz? Jeden, jedyny raz dam Ci dobrą radę. Wracaj do zamku i zajmij się swoimi eliksirami!
- Nienawidzę Cię, Potter. I przysięgam na Salazara, że nie odpuszczę.
     Gryfon prychnął, niczym rozjuszony kot, po czym odwrócił się w ekspresowym tempie na pięcie i zmierzał do Bijącej Wierzby. Severus wytężył wzrok i zauważył, jak Potter wślizgnął się w dziurę i tyle było go widać. Stwierdził, że zaczeka jeszcze chwilę, a potem ruszy, by zdemaskować ich eskapady. W końcu mógłby mieć niepodważalny dowód dla Lilyanne, że jej chłopaszek to frajer i zbój. No i przy okazji mogliby ich wywalić ze szkoły. Uśmiechnął się na samo wyobrażenie swojego sukcesu. Podniósł się z trawy, otrzepał pelerynę i powoli zmierzał w dół Wzgórza, ku swojemu przeznaczeniu.
~*~
     Huncwoci zmierzali podziemnymi korytarzami w stronę Bijącej Wierzby. Syriusz obrażony nawet nie spojrzał na Jamesa. Peter siedział cicho, jak mysz pod miotłą, bo każde jego słowo skończyłoby się zbesztaniem z którejkolwiek strony. Remus szedł ze zwieszoną głową przed siebie. Wiedział, że za kilkanaście minut jego ciało znów opanuje ból, żądza krwi, nienawiść. Nienawidził tego, co miesiąc pytał w myślach, dlaczego akurat jego to spotkało, dlaczego akurat on musiał się z tym zmagać. Najwidoczniej tak właśnie musiało być. Był coraz słabszy, coraz bardziej znerwicowany. Ostatnio nie wiedział już, co było prawdą, a co urojeniem. Wydawało mu się, że traci zmysły. Pierwszy raz od długiego czasu był naprawdę samotny. Kiedyś lepiej to znosił, teraz, gdy wiele się zmieniło, bardziej odczuwał skutki swojej przypadłości. Wszyscy czuli, że dzisiejsza pełnia będzie zupełnie inna od wszystkich, ale tylko jeden z nich wiedział, dlaczego.
- Czemu Smarkerus powiedział, że dzisiaj dzięki Tobie odkryje jakąś prawdę? - James nie wytrzymał i zwrócił się prosto do Syriusza.
- Nie mam pojęcia. - Łapa zmartwił się. - Najwidoczniej coś mu się poprzestawiało w głowie, nie po raz pierwszy, zresztą. Myślałem, że poszedłeś go przepędzić, a nie ucinać sobie z nim pogawędki.
- Zobaczymy. Ale jeśli faktycznie będzie nas dzisiaj tropił, to Ciebie obarczę winą. To, co tu robimy co miesiąc jest za poważne, by wyszło poza mury Wrzeszczącej Chaty.
- Przestańcie. - Remus stanął w miejscu. - Mam już dość Waszych kłótni, nie pomagacie mi. Jak macie się tak zachowywać, to mogę zostać sam.
- Lunatyk, co Ty gadasz. Zostaniemy z Tobą caluśką noc, jak zawsze, cobyś sobie dużej krzywdy nie zrobił. - Syriusz uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, po czym zmienił się w psa. Reszta jego kompanów również przyjęła swoje formy.
     Parę minut później w tunelu Severus usłyszał przeraźliwy, nieludzki wrzask. Zatrzymał się w miejscu. Serce zabiło mu mocniej. Czuł, że powinien natychmiast wracać, ale żądza zemsty była silniejsza. Podniósł głowę do góry i prędko przemierzał podziemne korytarze. W głowie miał wyimaginowany obraz Lilyanne tulącą się do niego, po poznaniu jakiejś okropnej prawdy o Potterze.
- Ślepy zaułek! - syknął ze złością i rozejrzał się wokół. Dojrzał na ścianie ślady butów. Skierował różdżkę w górę. - Idealnie, kolejne tajne przejście...
     Mimo swej pozornej niezdarności, Snape poruszał się bardzo cicho i bardzo wprawnie, niczym wąż. Znalazł się w pomieszczeniu, gdzie znajdował się jedynie jakiś kundel. Prychnął pod nosem i rozejrzał się. Bez dwóch zdań znajdował się we Wrzeszczącej Chacie, od razu poznał to pomieszczenie, gdyż co jakiś czas urządzali tu spotkania inicjacyjne. Tylko co do cholery Huncwoci mieli tutaj do roboty? Czyżby również jakieś tajne spędy? Przeszedł parę pomieszczeń. Nic, pusto. Już miał odpuścić zwiedzanie reszty.
- Szlag! - zaklął głośno pod nosem. - Tu nikogo nie ma, mogłem się spodziewać, że Black wpędzi mnie w kanał! Głupi dałem się nabrać!
     James usłyszał męski głos, o ile się nie przesłyszał, był to głos Wycierusa. Co on tu do cholery robi? No tak, jednak Syriusz był na tyle głupi, żeby w tak prymitywny sposób, kosztem Lunatyka, zemścić się na tej hienie. Pojął bardzo szybko makabryczny pomysł Blacka. Remus był już po przemianie, trzeba było szybko zareagować. Wszedł do pokoju i ruszył na Severusa, który krzyknął przerażony i rzucił w jelenia odruchowo Drętwotą. Zwierzę straciło przytomność. Peter jako szczur obserwował całe zajście, chciał się przemienić i szybko ostrzec Snape'a, ale byłoby to podejrzane, że brata się z wrogiem. Zwłaszcza, że gdzieś obok szwendał się Łapa i mógłby coś wyniuchać. Ślizgon głośno przełknął ślinę. Z pewnością działo się tu coś dziwnego, ale nigdzie nie było śladu po tych imbecylach. Usłyszał trzask desek. Podskoczył w miejscu. Wyciągnął różdżkę przed siebie i z mocno bijącym sercem przeszedł parę metrów do innego pokoju. Zamarł w miejscu, to, co zobaczył przerosło jakiekolwiek oczekiwania. Stanął, jak wryty. Wiedział, że znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie chciał zostać kolacją dla wygłodniałego wilkołaka, który właśnie wbił wielkie, zielone ślepia w jego osobę i oblizywał zęby. Przeraźliwe wycie rozdarło przerywaną oddechami ciszę.
- W nogi! - krzyknął James, który wrócił do swojej pierwotnej postaci. Severus zrobił parę kroków w tył.
     Nagle zwierzę rzuciło się z impetem w jego stronę, ostrymi pazurami zagłębiając się w jego ciele, łechtając nimi jego wnętrzności.  Czuł, jak gorąca krew spływa z ran. Wilkołak bawił się swoją ofiarą, skutecznie pozbawiając jej możliwości jakiejkolwiek obrony. Warczał i sapał na przemian, patrząc z lubością na to, jak Ślizgon traci siły. Jeszcze chwila i dobierze się do niego. Jeszcze parę sekund... Rzucił nim o ścianę. Severus jęknął cicho, lądując drewnianej posadzce, która w mgnieniu oka zabrudziła się od jego krwi. Obserwował, jak Bestia kraczlawym krokiem zmierza w jego stronę. Tym razem naprawdę nie mógł nic zrobić. Jego różdżka musiała mu gdzieś wypaść, poza tym tracił dużo krwi i obraz powoli zaczął mu się zamazywać przed oczami. Poczuł na sobie cuchnący oddech wilkołaka, który szczerzył do niego zęby. Już zaczął żegnać się z życiem, gdy nagle ktoś wszedł do pomieszczenia i rzucił się w jego obronie. Syriusz warknął z kąta, przyglądał się z fascynacją całej sytuacji. Nagle go zamurowało. Zobaczył Jamesa, który był o krok od ugryzienia przez  Remusa. Black nie zastanawiał się długo, jedyne, co mógł zrobić, by się zrehabilitować w tej sytuacji, to pomóc, zrobić wszystko, by jego przyjaciel nie został zaatakowany.
     Niestety, Bestia zdążyła wbić pazury w ramię Pottera, wyrywając z tego miejsca kawał mięsa. Krzyknął.
~*~
     Emily obudziła się zlana potem. Przeczuwała, że stało się coś złego. Przez dzisiejsze wejście do umysłu pobudziła czakram trzeciego oka, które uaktywniało się, jeśli ktoś, do kogo żywiła skrajne emocje znajdował się w niebezpieczeństwie. Zauważyła, że leży w ubraniach. Fakt, zasnęła od razu. Spojrzała na zegar, który wybijał równo północ. Zerwała się z łóżka. Wiedziona instynktem dokładnie wiedziała, gdzie ma zmierzać. Zabrała ze sobą sweter, różdżkę i torbę wypełnioną próbkami samodzielnie uwarzonych eliksirów. Nie wiedziała, czy jej się to przyda. Podpowiadała jej to intuicja.
    Zwinnie przedostała się przez opustoszały już Pokój Wspólny i znalazła się w lochach. Poczuła dreszcz i z pewnością nie był to dreszcz chłodu. Bała się, zwyczajnie się bała. I miała czego. Cicho, jak wąż, przemierzała korytarze, by w końcu jednym z tajnych wyjść prześlizgnąć się na zewnątrz zamku. Uderzył ją podmuch zimnego powietrza. Zerwała się biegiem i mknęła przed siebie, w stronę miejsca, gdzie ostatnio rozmawiała z Blackiem. Im bliżej Bijącej Wierzby się znajdowała, tym bardziej była pewna, że stało się tu coś strasznego. Na potwierdzenie jej obaw usłyszała krzyki. Zobaczyła trzy osoby. Dwie z nich leżały.
- Co Ty tu robisz, do cholery?! - wydarł się na nią rozemocjonowany Gryfon. Nie mogła nic powiedzieć. Stanęła, jak wryta w miejscu. Cudem powstrzymała się, by nie zwymiotować. Zobaczyła rozszarpanego Severusa leżącego na trawie, obok niego znajdował się James Potter z wydartą dziurą w ramieniu. Natychmiast wyciągnęła  z torby eliksir likwidujący zranienia. Podała go Łapie. - I co ja mam z tym niby zrobić? Jak się tu znalazłaś? Skąd wiedziałaś?!
- Polej tym ramię Jamesa, natychmiast. - wystrzeliła w górę czerwone iskry mając nadzieję, że ktoś z nauczycieli zjawi się tutaj. Black nie przerywając powierzonej czynności spojrzał na nią, jak na idiotkę.
- Porąbało Cię, Addams?! Ściągasz nam na głowę nauczycieli? Szlag! Musimy się zwijać!
- Zamknij się w końcu! Natychmiast masz się uspokoić! Consuerum. - skierowała różdżkę na rany Ślizgona. Łapa patrzył, jak pod wpływem tego zaklęcia dziury w jego ciele zaczynają się zasklepiać, jakby były szyte.
- Dlaczego mu pomagasz?! To nasz wróg, nie rozumiesz tego?! Powinien zdechnąć!
- Jeszcze mi podziękujesz... - powiedziała szeptem. - Jak ramię Jamesa?
- Krew przestała mu lecieć i wygląda nieco lepiej, o ile może... Możesz mi wyjaśnić, po cholerę tu przylazłaś, skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy i czemu mu pomagasz?! Odpowiedz mi! Mówię do Ciebie!
- To dobrze, że krwotok ustąpił. - powiedziała odejmując różdżkę od Severusa. - Ale resztą musi się zająć Pomfrey, nie mam potrzebniejszych eliksirów w swojej apteczce. Oboje oddychają, powinno być dobrze.
- Nie ignoruj mnie, Addams! Co tu robisz?!
- Ja mogłabym zapytać o to samo, nie sądzisz, że stawia Cię to w dość dziwnym świetle? - spytała i wskazała na nieprzytomnych chłopaków.
    Usłyszeli tupot butów. Czyli ktoś zauważył jej wzywanie o pomoc.
- Dzięki Addams, właśnie nas wkopałaś.
     Profesor McGonagall stanęła przy nastolatkach, pobladła i zakryła usta dłonią. Dumbledore natychmiast zarządził przeniesienie rannych do Skrzydła Szpitalnego. Spojrzał w górę w niebo i domyślił się, co było przyczyną stanu nastolatków.
- Wy! - Minerva wskazała na Emily i Syriusza. - Natychmiast za mną, zaraz sobie porozmawiamy! Bez szlabanu się nie obejdzie!
- Ale Pani Profesor! - zaczęła rudowłosa.
- Milcz! Lepiej się zastanówcie nad porządnym uzasadnieniem tego, co robiliście w środku nocy, na zewnątrz zamku w towarzystwie dwóch nieprzytomnych chłopców!
     Black spojrzał na Addams z pogardą. Tego mu brakowało. Pomijając, że niedługo zaczynają się OWUTemy, to niedługo skończą Hogwart. Mają mało czasu do zwerbowania nowych członków do Zakonu Feniksa. Nie wiadomo, jak to wszystko się potoczy. Czy zdążą? I to wszystko przez tę wredną Ślizgonkę. Szkoda, że całe życie obarczał winą wszystkich wokół, a nie potrafił dostrzec jej u siebie...

5 komentarzy:

  1. Syriusz jak zwykle najpierw działa, a dopiero potem myśli. Poszczucie wilkołakiem nawet największego wroga nie jest dobry pomysłem (hipotetycznie, gdyby Snape zaraził się lykantropią, wynikłaby z tego masa problemów, bo na pewno chciałby się zemścić za coś takiego. A nawet gdyby nie przeżył tego spotkania, to zniknięcie ucznia wzbudziłoby niepokój Dumbledore'a. Szczególnie, jeśli potem odnaleziono by szczątki we Wrzeszczącej Chacie) Na szczęście wydaje się, że wszystko skończyło się w miarę dobrze. W końcu szlaban w porównaniu z utratą życia albo wyrzutami sumienia to raczej niewielka cena. Tylko Emily niesłusznie została wplątana we wszystko, bo zwyczajnie chciała pomóc, a znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
    Zrobiło mi się żal Narcyzy. Praktycznie nie może o sobie decydować, i jako jednostka jest mniej ważna niż dobre imię całego rodu. A do tego ma nadgorliwą siostrę, która jest w stanie zniszczyć własną krewną, by podporządkować sobie otoczenie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Jestem tu pierwszy raz, ale bardzo mi się spodobało. Właśnie powoli nadrabiam czytanie blogów, a Twój miałam w zakładkach już od dłuższego czasu.
    Rozdział był naprawdę ciekawy. Zdążyłam się we wszystkim połapać, mimo że nie czytałam (jeszcze) poprzednich. Na początku pomyślałam, że tą rudą dziewczyną jest Lily, ale potem się okazało, że to Emily :)
    Syriusz nie przemyślał, jak może się skończyć to podpuszczenie Severusa do śledzenia ich. Dobrze, że przynajmniej James zareagował właściwie. Chociaż oczywiście wiedziałam, co się wydarzy z książki, i tak czytałam z zapartym tchem, żeby poznać Twoją wersję wydarzeń. Tutaj mam jedno pytanie: skoro Snape rzucił w Jamesa Drętwotą i ten był nieprzytomny, jak to się stało, że nagle się obudził? Zabrakło mi tego wyjaśnienia.
    Black pokazał, że nie żywi do Ślizgona absolutnie żadnych pozytywnych uczuć. Powinien się trochę zainteresować jego stanem zdrowia, bo przecież to przez niego do tego doszło. A on nie dostrzegał swojej winy w tym wszystkim. Cóż, mam nadzieję, że w przyszłości nieco zmądrzeje i wydorośleje.
    Sytuacja z Emily i Narcyzą także mi się spodobała. Szkoda mi jej, że musiała przeżyć coś takiego, ale dobrze, że Emily się o tym dowiedziała. Może zmieni swoje zdanie o niej.
    Przeskoczę znowu do tej sytuacji pod wierzbą. Emily słusznie wezwała pomoc, mogłoby się to gorzej skończyć. Syriusz nie powinien mieć jej tego za złe.
    Mam nadzieję, że James wydobrzeje, a także Snape, chociaż w sumie sam się o to prosił.
    W każdym razie, pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
    Optimist
    [the-emerald-eyes.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział :)
    http://nocturne.blog.pl/2016/01/03/13-dwa-dni-do-pelni/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana,
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale tak długo nie dodawałaś rozdziałów, że myślałam, że Twój blog jest zawieszony :)
    Rozdział świetny :)
    To będzie niesprawiedliwe, jeśli Emily zostanie ukarana. Ona po prostu chciała pomóc.
    Powiem szczerze, że Emily trochę głupio postąpiła, zaglądając do wspomnień Narcyzy, ale ona przecież chciała jej pomóc :)
    Rozdział naprawdę świetny. Nie mogę doczekać się następnego :D Życzę mnóstwa weny :*
    Pozdrawiam
    Lavender Potter

    OdpowiedzUsuń
  5. Informuję o przeniesieniu mojego opowiadania o tematyce dramione na nowy blog: https://dramione-rodzimy-sie-by-kochac.blogspot.com
    Zapraszam do czytania i komentowania :)

    OdpowiedzUsuń