Dzień dobry.
Mogły pojawić się błędy, jednakże to opowiadanie ma już parę ładnych lat, przynajmniej pierwsze części. Nie chcę ich zmieniać. Chcę się nimi podzielić takimi, jakie są.
Pozdrawiam.
Był początek grudnia. Hogwardzkie błonia pokrył śnieżny puch. Gdyby nie wichura, zamieć i dwadzieścia stopni mrozu, zapewne można by było na nich zobaczyć wesołą gromadę uczniów z Gryffindoru. Pewna rudowłosa dziewczyna siedziała na parapecie przy zejściu do lochów. Przez zmierzch za oknem nie można było zobaczyć jej twarzy. Ubrana była jedynie w rozciągnięty sweter i trochę za długie spodnie.
- Emily...? - w oddali korytarza było słychać kroki. Dziewczyna ani drgnęła. Cały czas pozostała w tej samej pozycji. Ktoś się zbliżał.
- Co robisz tutaj sama? - zobaczyła koło siebie dobrze znaną twarz chłopaka. Czarne kosmyki opadały na jego blade czoło, a w błękitnych oczach można było zauważyć nieodgadniony blask.
- Witaj, Regulus. Siedzę i myślę, po prostu. Nic mi się nie chce, czuję się, jak obłąkana. Rodzice, szkoła, On... - zwiesiła ponuro głowę i głośno wypuściła powietrze. - Jestem zwyczajnie zmęczona, mam już tego wszystkiego dość. Praktycznie nie śpię, ostatnio nie jem...
- Może zabiorę Cię na spacer i pogadamy? Poprawi Ci się, obiecuję. -uśmiechnął się do rudowłosej i podniósł jej podbródek w górę. Ujrzał zamglone, zaniepokojone oczy. Była tak blisko... Tak cholernie blisko... Tylko jeden ruch...
- O, zakochana para!
- Black, spieprzaj stąd. - powiedziała Emily i szybko zsunęła się z parapetu, starając się zakryć zarumienione policzki. Jego pojawienie się przyprawiło ją o szybsze bicie serca. Lata dogryzania, ironicznych rozmów, chamskich zaczepek. A to wszystko było tylko zwykłą przykrywką...
- Addams... - spojrzał niewinnie wyglądającą dziewczynę, kto by pomyślał, patrząc na nią, że byle słowo jest dla niej pretekstem, żeby kąsać. Tak, jak zwierzę, które znajduje się w herbie jej domu - wąż. - Lily chciała, żebyś przyszła pod bibliotekę za... godzinę. - królewskie oczy Syriusza zmierzyły nienawistnie brata.
- I całkowicie bezinteresownie przyszedłeś mi to powiedzieć na drugi koniec zamku, tak? Wierzyć mi się nie chce. Kolejny głupi kawał?
- Z Tobą się nie bawię, bo jesteś pozbawiona poczucia humoru. - zaśmiał się na głos. Żadne z dwójki nastolatków nie wiedziało, że Black obserwował dziewczynę już bardzo długo i przybycie jego braciszka popsuło mu szyki. Zwyczajnie zagapił się na nią, tracąc poczucie czasu, pierwszy raz czuł tremę przed podejściem do kogokolwiek. I to go wstrzymywało. Sam nie wiedział, czego od niej chciał. Chyba po prostu pogadać. Regulus rzucił się na brata z pięściami i przyparł go do ściany. Niestety na krótko.
- Weź ze mnie te brudne łapy.
- Jeżeli masz coś do mnie, to powiedz mi to w twarz, a nie wykorzystuj do tego Emily, ok?
- Ty nie umiesz samodzielnie myśleć. Cud, że sam potrafisz zjeść i się ubrać. Czyste szaleństwo. - Black zaczął oddalać się nonszalanckim krokiem w stronę schodów. Na chwilę przystanął u progu i odwrócił się z poważną miną. - Addams, dla Lily to naprawdę ważne.
- Regulus, odpuść. Nie idź za nim.
- Reflektujesz na ten spacer?
- Wolę napić się Ognistej...
- Aż tak źle?
- Nie, Reg, po prostu teraz tego potrzebuję. Napić się w środku tygodnia pieprzonej whiskey...
~*~
Pokój wspólny Gryfonów okrywała poświata świec. Wyświechtane fotele w tej atmosferze nadawały pomieszczeniu swojskości. Na jednym z nich siedziała Lilyanne Evans, a tuż przed nią, na podłodze Remus Lupin. Oboje wyglądali niezbyt ciekawie, sińce pod oczami, zapadnięte policzki, pogniecione ubrania.
- Wiesz, ona po prostu się boi... Nie miałam z nią kontaktu od tamtej nocy. Wmawia mi, że to dla mnie niebezpieczne...
- Ale Lily... Być może ona ma rację. Z tego, co mi mówiłaś, sytuacja jest naprawdę trudna. Póki co, nie powinna mieszać w to nikogo. Ja doskonale ją rozumiem, że póki to się nie wyjaśni, chce być na miarę swoich możliwości sama. Poza tym, od jakiegoś czasu zaczęła trzymać się z Regulusem, prawda? Nie bój się, ktoś tam o nią dba.
- No, dba. Nawet za bardzo. - do pomieszczenia wtargnął Black. - Informacja przekazana.
- Co masz na myśli?
- Mizdrzy się z moim bratem na środku korytarza. Nikt z nich nawet nie pomyślał, że wzbudzają niesmak wśród wszystkich uczniów Hogwartu! W ogóle czy to jest dopuszczalne? - posłał obojgu ironiczny uśmiech i wbiegł po schodach do męskiego dormitorium.
- Emily i Regulus? Co Ty, kpina. Chociaż jakby nie patrzeć, to wcale nie jest dobrze, że się spotykają. On nie jest godny zaufania... Jego rodzina...
- Lily, dość! Ona ma własny rozum, tak? Niech Cię uspokoi, że ja zrobiłbym dokładnie jak ona. Ty też powinnaś tak pomyśleć. Zrozumieć, że ona nie chce zwyczajnie nikogo narażać, póki wszystko nie ulegnie wyjaśnieniu. Poza tym jest po trudnych przejściach. Gdyby szukała towarzystwa, byłabyś pierwszą, do której by się zwróciła...
- Chyba, że Czarny Pan by jej zabronił kontaktów...
- Evans. Pozwolisz, ale nie skomentuję. Już go widzę, jak selekcjonuje uczniów, z którymi ma się nie spotykać Emily, Regulus, Andromeda, Baskey. Nie ma nic lepszego do roboty, przecież. - Remus uśmiechnął się ironicznie i spojrzał z politowaniem na przyjaciółkę. - Są narażeni, bo są dziećmi potencjalnych popleczników, rozumiesz? Ona jest tym bardziej wartościowa, bo pochodzi z czysto krwistego rodu, z ogromnymi wpływami, wielkimi pieniędzmi, honorem i tradycją. Każde dziecko Addamsów jest cholernie zdolne i jakoś tak się dziwnie składa, że każde z chwilą ukończenia 11 lat dostaje dar. Magiczny dar. Emily jest mistrzynią oklumencji. W wieku 17 lat! To duży sukces. Jej matka jest najlepszym jasnowidzem od stuleci. Ojciec ma zielarstwo i eliksiry w małym palcu, zaopatruje w nie pół Anglii. A Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać chce mieć w swoich szeregach tak zdolnych czarodziei, by po ich plecach wspiąć się na szczyt. On chce zapanować nad całym magicznym światem i nie zacznie od zakazu spotykania się z mugolakami. Myśl czasem logicznie, mała. Póki co, masz się z nią widzieć za czterdzieści pięć minut. Jak chcesz wyjść do ludzi, to zrób coś z sobą. - widać było już tylko pierze unoszące się w powietrzu i słychać było salwy śmiechu dwójki nastolatków tarzających się po dywanie.
~*~
Siedziała wtulona w czarnowłosego chłopaka, on gładził ją po prostych, rudych włosach. Płomienie świec igrały w jej szklistych oczach. Opowiadała mu o swojej rodzinie, o ich wpływach, o tym, jakie plany wobec nich posiada Czarny Pan. Zwyczajnie się bała. Nie zgadzała się z większością jego poglądów i dlatego nie wyobrażała sobie, że może mu pomagać.
- Hej, Emi... Nie pozwolę mu Ciebie skrzywdzić. Nikomu nie pozwolę. Zaufaj mi.
- Nie gadaj takich głupot, Regulus. Chciałam się wygadać, nie rób sobie nadziei. - mimo jawnego odrzucenia poczuła jego usta na swojej szyi. Szybko odtrąciła chłopaka, po czym oddaliła się od niego o kilka kroków. Na jej twarz wstąpił grymas złości, pochwyciła różdżkę w dłoń.
- Co Ty robisz, do cholery?!
- Chciałem Ci to powiedzieć już dawno, Emily...
- Nie, zamknij się. Ani słowa więcej!
Regulus spuścił głowę. Zacisnął dłonie w pięści. Był zwyczajnie wściekły. Wiedział, że rudowłosej podoba się jego brat, jak większości damskiej części szkoły. Tyle tylko, że ona była zbyt dumna, by coś zrobić w tym kierunku. Nie chciała się narzucać, nie chciała być wyśmianą.
- To przez niego, tak? Nie jestem zbyt dobry dla Ciebie?
- Odpuść. Przyjaciele się tak nie zachowują. Daj mi spokój.
- Czyli mam rację.
Oddalił się powolnym krokiem, czując rozgoryczenie buzujące w jego ciele. Chciał rozwalić pierwszą napotkaną rzecz na swojej drodze. Opanował jednak złość. O jego wzburzonym stanie świadczyły jedynie drżące ręce zwisające bezwładnie wzdłuż jego ciała. Jedyne, co teraz czuł, to nieposkromioną nienawiść skierowaną w jego brata.