poniedziałek, 9 marca 2015

2. Jak na ironię... + 3. Niespodziewana zmiana.

 To już ostatnie notatki sprzed 5-ciu lat. 
Niedługo pojawią się nowe, aktualne, mam nadzieję, że ulepszone. 
Pozdrawiam. :)

W wieży Gryffindoru na jednym z łóżek spała dziewczyna z burzą rudych włosów. Jej twarz i twarze współlokatorek oświetlał księżyc. Jutro miała nadejść pełnia. Porozrzucane pergaminy walały się z jednego kąta w drugi, tak samo jak zostawione na podłodze ubrania. Tak wyglądało dormitorium dziewcząt w klasie siódmej. Jedna z nich przebudziła się. Jasno niebieskie oczy ogarnęły jednym spojrzeniem pomieszczenie. Ciemne, falowane włosy były w całkowitym nieładzie. Wstała i podeszła do okna przez które widać było Zakazany Las. Tuż nad nim jaśniał srebrzysty księżyc, zalewając swoją poświatą błonia. Wystraszyła się, gdy sowa zapukała w szybę. Po chwili, gdy zalała ją fala chłodu, otworzyła kopertę.
Mary, tu Twój brat. Będziemy u Was na Balu Narodzeniowym z zespołem. Piszę, żebyś przygotowała się psychicznie. A tak na serio, to jak możesz, nie kłóć się znów z Gregiem. Co było, to minęło. Po co oboje macie do tego wracać. No, to do zobaczenia za tydzień, Kochana."
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
"Po tak długim czasie znów zobaczę tego idiotę." - pomyślała, ciesząc się w duchu. Ich rodzina od wielu pokoleń miała w swojej genealogii członków czystej krwi. Od nich wymagało się szacunku oraz dumy dla tego gatunku czarodziei. Co za tym szło? Nie mogli się spotykać z ludźmi "gorszej rasy". Oboje nie należeli do osób, które popierałyby zdanie rodziny, więc byli szykanowani. Victor przeprowadził się od razu po szkole do Francji, gdzie poznał świetnych ludzi. Miał niesamowity głos, to też od razu znalazł sobie zespół wśród znajomych. Jako, że Dumbledore bardzo dobrze wspominał tego ucznia, zaproponował im występ na Balu Bożonarodzeniowym. Teraz ona czeka. Z wytęsknieniem. Na kogoś, komu może powierzyć swoje najskrytsze obawy i lęki. Na kogoś, kto wysłucha, kto chce i umie słuchać. Dlaczego tak nie jest już z Lily? Z nią też ostatnio się coś dzieje. Coś, o czym nie chce mówić. Takie zachowanie całkowicie rozwala koleżeńskie więzy...
~*~
Niebo w Wielkiej Sali było zachmurzone. Powoli spadały z niego płatki śniegu, które rozpływały się w powietrzu. Na końcu stołu ślizgonów siedziała rudowłosa dziewczyna i pewien chłopak.
- Daj mi wyjaśnić... Słuchaj, Emily. Możemy o tym zapomnieć. Naprawdę. Jeśli tego właśnie chcesz. - powiedział, a na jego oczy spadła kurtyna czarnych włosów. Wyglądał na zmieszanego.
- Wiesz, Regulus... Owszem, chcę o tym zapomnieć. Tego po prostu nie było. Tak możemy się umówić. I nigdy nie powracamy do tego tematu. - położyła dłoń na jego dłoni, a jej twarz przyozdobił uśmiech, który niemalże natychmiast został odwzajemniony.
- Dziękuję.
- Słuchaj, Reg... Coś mnie martwi, a propos Ciebie. Co Ty robisz za wspólne interesy ze Snapem, Averym i Mulciberem? Odpuść sobie ich. Nie należysz do ludzi ich pokroju.
- Czy Ty naprawdę nie rozumiesz? Nie jestem taki, jak mój brat, jak Syriusz. On ma racje, jestem tchórzem. Ale inaczej już nie mogę. Już jest za późno. Rodzice... Ja nawet nie mam gdzie pójść. Malfoy i Bellatrix rozmawiali z Nim... Za rok kończę siedemnaście lat. Wtedy to ma się stać... Te kontakty są mi potrzebne.
- Ale Regulus, to Ty kierujesz swoim życiem, a nie Twoja chora rodzina! Ty myślisz, że co mi teraz jest? Oni chcą zwerbować moich krewnych. W przyszłości pewnie i mnie. Ale jesteśmy uparci, mimo wszystko. W porządku, może mam łatwiej, bo oni są tego samego zdania, co i ja. Ale myślisz, że gdybym miała odmienne, to dałabym się zmanipulować? Nigdy w życiu. Naprawdę, odpuść sobie ich. Zawsze masz mnie. A Syriusz to mimo wszystko Twój brat. Jest, jaki jest. Ale jeśli będziesz chciał się odciąć, pomyśli, że zmądrzałeś i Ci pomoże...
- Dość. Ja już zadecydowałem, nie rozmawiajmy o tym więcej. Chcesz jeszcze jednego tosta? - dziewczyna prychnęła pod nosem, wzięła torbę spod stołu.
- Baw się dobrze. - powiedziała i ruszyła żwawym krokiem przed siebie. Jej rude podskakiwały z każdym stąpnięciem.
- Addams. - obejrzała się i napotkała parę czarnych oczu.
- Czego chcesz, Snape?
- Widziałaś się wczoraj z Evans. Jeśli zrobisz to w najbliższym czasie, przekaż tylko, że to wszystko było totalną, a i fatalną pomyłką.
- Wiesz, Severus. Nie chcę nic już więcej mówić, ale zbyt dużo straciłeś w jej oczach. Jesteś po prostu spalony. - odwróciła się na pięcie i wyszła z Wielkiej Sali kierując swój krok na eliksiry.
~*~
Światło dzienne wpadało przez szparki w okiennicach do dużego pomieszczenia. W klasie jak zwykle panował codzienny gwar. Pewien okularnik zaczął rozglądać się nerwowo w poszukiwaniu rudej istoty.
- Witaj, Lily.
- O, James. To nie jest dobry moment na rozmowę. - zauważył jej sińce pod oczami, nieuczesane włosy, bladą twarz.
- Co się dzieje? - zapytał z troską.
- Nic, naprawdę nic. Ostatnio po prostu jestem zmęczona. I tyle. - uśmiechnęła się do niego lekko i zajęła miejsce.
- Mogę wyjątkowo dziś usiąść koło Ciebie? Emily wytrzyma z Blackiem tą godzinę. - dziewczynie było wszystko jedno, więc się zgodziła.
- Wiesz, Lily, cieszę się, że już ze sobą normalnie rozmawiamy. Dziękuję, że dałaś mi szansę.
- Dziękuję, że już tak często nie zachowujesz się jak kretyn.
- Już nie tak często? No nie. Za karę idziesz dzisiaj ze mną na kawę.
- Z miłą chęcią. - rozmowa toczyła się dalej, dopóki nie przyszedł nauczyciel.
- Dzień dobry uczniowie! Dzisiaj będziemy przygotowywać eliksir bujnego owłosienia. Bierzcie kociołki, szczurze ogony, resztę składników i do dzieła. Kto przygotuje wywar jak najlepiej, dostanie ode mnie eliksir niewidzialności! Tak więc do...
- No mówiłam, że przepraszam, do cholery!
- Poplamiłaś mi koszulę, którą własnoręcznie doprowadziłem do tak eleganckiego stanu po raz pierwszy w życiu!
- Debil! Och... Przepraszam, Panie Profesorze. My po prostu...
- Nic się nie stało, Black, zrób coś z tą koszulą. Wygląda okropnie. - powiedział Slughorn i usiadł za biurkiem.
- Potter, złaź z mojego miejsca.
- Emily, ja już zacząłem przygotowywać eliksir i umówiłem się z Lily, że to tylko na dzisiaj.
- No właśnie, Em. - Evans zarumieniła się lekko.
- Dobra, to z kim mam siedzieć? Gdzie Remus?
- Remus jest u ciotki, a Glizdogon w SS. Jest wolne koło Black'a.
- Lilyanne Evans, zabiję Cię za to, miej to na uwadze. - powiedziała rudowłosa i zmierzała do jedynego wolnego miejsca w sali.
- Matko, znowu Ty? - królewskie oczy chłopaka zwężyły się nieco, a czarne kosmyki opadły na jego ramiona. Westchnął i zabrał się do przygotowywania eliksiru. Dziewczyna zrobiła to samo. Otworzyła książkę. W kółko czytała tę samą instrukcję. Była dobra z eliksirów, ale dziś miała naprawdę bardzo zły dzień. W głowie przewijały jej się obrazy przyszłości. Wszystkie sny. Wszystkie chore sny. Poza tym Ognista wypita wczoraj z Regulusem przed i po spotkaniu z Lily zrobiła swoje. Głowa bolała ją niesamowicie, żołądek miał skurcze, a ciało było dziwnie zwiotczałe. Z nudów zaczęła machać różdżką. Przypadkiem trafiła w Snape'a. Wyrósł mu ogromny, zielony nos i pień zamiast... wiadomo czego. Cała klasa wybuchnęła śmiechem.
- Dość, spóźniacie się, nie robicie totalnie nic i stroicie sobie żarty. Wynocha z sali. Po pięć punktów odejmuję obojgu! Lily, pójdź z Severusem do Skrzydła Szpitalnego.
~*~
- Wiesz co, Addams. Mimo, że mnie zdenerwowałaś, to była cudowna akcja. Godna pogratulowania. Co teraz robisz?
- Skoro mnie wyrzucono, a czuję się jak zwłoki, chyba idę do dormitorium. Sen jest najlepszy na kaca. - Nieprawda. Na kaca najlepsze jest kremowe albo łyk Ognistej. Jak widzę, tak czy tak urwiesz się z zajęć, to chodźmy na to piwo do Pokoju Życzeń. - dziewczyna tylko przytaknęła. Było jej już totalnie wszystko jedno. Może przynajmniej porozmawia z nim o Regulusie.
- A Twoja rodzina, Emily, jest w dobrych kontaktach z rodzicami James'a.
- Tak się składa, że o tym wiem, Black.
- Uhuhu. Wyluzuj, Mała. - przeszli przez kilka korytarzy i par schodów, znaleźli się na miejscu. W środku zastała ich ogromna kanapa, barek. I oddzielne drzwi. Rudowłosa rozłożyła się wygodnie na sofie i westchnęła.
- To jeszcze nie to, ale już lepiej.
- Nalać Ci whisky czy wolisz piwo kremowe?
- Czym się strułeś, tym się lecz. Ognista. - poczuła w ustach gorzki smak alkoholu, odruchowo zamknęła powieki i wypuściła powietrze.
- Wiesz, Black. Dobrze, żeśmy w końcu przełamali lody, skoro, jakby nie patrzeć, mamy tych samych znajomych i jesteśmy na siebie skazani.
- Też się cieszę. - podali sobie dłonie na zgodę. Minuty mijały, a trunku zostawało coraz mniej... Oczy Emily zasnuły się mgłą...
-------------------------------------
Pokój Życzeń wyglądał na zdezelowany. Stolik był wywrócony do góry nogami, na podłodze walały się butelki po Ognistej Whisky, na ścianach pojawiło się kilkanaście napisów, wszystko było powywracane, jedynie kanapa stała na swoim miejscu. W tle leciał jedynie cicho blues... Dwójka nastolatków siedziała pod oknem. Oboje mieli butelkę w ręce.
- Black, ja j... jesz... Trzeźwieję już...
- Dobrze, że jakoś się trzymasz, Mała. - jego iście niebiańskie oczy zwężyły się, a usta rozciągnęły w ironicznym uśmiechu. Patrzył na tą rudą istotę, której loki były tak cholernie nieokrzesane, rumieńce na twarzy i te zaszklone oczy, plączący się język. Nawet w takim stanie potrafił stwierdzić, że jest słodka.
- Ty nie mów... Mała do m... mnie! - powiedziała dziewczyna, po czym wzięła łyk Ognistej. Wypuściła tylko ze świstem powietrze.
- No co się na mnie gapisz, Black? - dostrzegała tylko, jak przez tego aroganckiego i bezczelnego idiotę niebezpiecznie zmniejsza się odległość między nimi. Czuła, jak z sekundy na sekundę zaczyna być jej coraz bardziej niedobrze. Odruch wymiotny osiągnął efekt kulminacyjny, gdy jego wargi prawie dotknęły jej warg. Nie wytrzymała i zwymiotowała już na i tak już ubrudzoną koszulę chłopaka.
- Co do...?! Co... Na brodę Merlina... Obrzygałaś mnie! Addams, czy Ty mnie chociaż słuchasz, cholera?! - nawet wrzaski nie były w stanie wyprowadzić jej z agonii, w której znalazła się przed krótką chwilą. Black zdjął koszulę, położył ją na kanapie i zaczął czyścić za pomocą różdżki plamy po wymiocinach. W pełnej krasie można było teraz zaobserwować jego perfekcyjnie wyrzeźbione mięśnie. Lata treningów zrobiły jednak swoje, by ciało siedemnastolatka mogło zapierać dech w piersiach. Czarne kosmyki opadły mu na błękitne, królewskie oczy. Z pewnością wyglądał przystojnie, jednakże leżąca pod oknem dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, jedynie patrzyła na niego z obrzydzeniem. Wydukała tylko ciche "przepraszam". Chłopak zatoczył się lekko. Poczuł, że sam ledwo trzyma się na nogach. Koszula była czysta, jednak na wszelki wypadek postanowił jej nie zakładać. Podszedł do marniejącej z chwili na chwilę istoty, która całkiem poległa na dywanie.
- Weź mnie pod prysznic, fatalnie się czuję... - powiedziała pod nosem i jak przez mgłę widziała Syriusza, który kuca przed nią, zarzuca sobie jej ręce na plecy i podnosi ją, zgrabnie, jak na ten stan, szedł w kierunku drugich drzwi. Na środku pomieszczenia znajdowała się ogromna wanna. Wiele elementów wystroju było kryształowych. Wiele luster ozdabiało to wnętrze.
- O nie, zabierz je, zabierz. - chłopak postawił dziewczynę na nogi.
- Emily, ja nie mogę. Słuchaj, rozbierz się sama, ja tego nie zrobię. Nie mogę tego zrobić. Jaki chcesz olejek do kąpieli?
- Cytrusowy. - rudowłosa znów osunęła się w ramiona chłopaka.
- Ok, jesteś pewna, że chcesz brać kąpiel?
- Jak najbardziej. Wykąp się ze mną, wykąp, wykąp. Tak będzie prościej. - powiedziała, choć język plątał jej się jeszcze trochę. Syriusz miał w głowie prawdziwy mętlik. Addams jednym ruchem zerwała z siebie bluzkę, zostając tylko w czarnym staniku. Przesunęła dłońmi po swoich piersiach, schodząc na brzuch, a potem niżej, zsuwając z bioder jasne jeansy. Została w samej bieliźnie. Wyglądała cholernie seksownie i atrakcyjnie. Widziała, że doprowadziła Gryfona, ba! Największego podrywacza w szkole do zakłopotania. Zauważyła to po wypiekach na policzkach i rozbieganym spojrzeniu. Podeszła do niego i przesunęła palcem po jego nagim torsie. Wspięła się na palce i pocałowała go w szyję. Zamknął oczy. Zdecydowanym ruchem złapał ją w talii i przyciągnął jak najbliżej do siebie. Odrzuciła włosy do tyłu i nieziemskimi oczami spojrzała na niego. Całkowicie niewinnie. Woda coraz bardziej wypełniała wannę. A on... On bardzo wolno pokonywał odległość dzielącą ich usta. Widział, że jest zmieszana. Jaką nieopisaną rozkosz poczuł, kiedy dotknął jej miękkich warg swoimi. Wyczuł, że ona miała podobne odczucia, gdyż zaczęła całować go zachłanniej. Jej drobne dłonie rozpięły jego spodnie i zsunęły je na dół. Black odsunął się gwałtownie.
- Ale Emily, jesteśmy pijani... To znaczy TY jesteś pijana.
- Ja chcę tylko się wykąpać. - figlarny uśmiech wpłynął na jej twarz. - Mogę przy Tobie zdjąć bieliznę? Nie wyobrażam sobie kąpać się w niej.
- Jasne... Żaden problem... - chłopak był coraz bardziej zażenowany i zakłopotany.
- Chyba jednak muszę prosić Cię o pomoc, wiesz? Mógłbyś? - stanęła plecami, a jego oczom znów ukazały się te cholerne zapięcia. Podszedł do niej. Przesunął dłonią od jej ramienia do biodra. Poczuła jego oddech na swoim karku. Przeszył ją dreszcz. Nigdy nie czuła czegoś podobnego. Zbędna część garderoby upadła na posadzkę. Odwróciła się do niego. Syriusz zobaczył najpiękniejsze piersi w życiu, pełne, nieskazitelne. Poczuł rosnące napięcie w jego zbędnej części garderoby. Emily zauważyła to, przez co na jej twarz wpłynął nikły uśmieszek. Trzymała chłopaka jednak na dystans... Jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz