piątek, 27 marca 2015

9. Księga, jako dziedzictwo rodu Blacków.

Dziękuję za wszelkie nominacje i komentarze, jednak napiszę wprost - nie wiem, jakie blogi JA mogłabym nominować. Te, które chciałam, już zostały włączone do gry. ;) Może następnym razem się uda. 
Wzięłam sobie do serca rady a propos akapitów. Trochę z tym roboty na blogspocie, ale dałam radę. :) 
Wasze blogi odwiedzę już niedługo, tęsknię za nimi. A ostatnie dwa dni byłam odcięta od świata. Same egzaminy, apokalipsa...
                                                                         ~*~
     Londyn pokryty był grubą warstwą śnieżnego puchu. Wczesnym rankiem, gdy wszystkie latarnie zaczęły powoli gasnąć, Walburga Black siedziała w salonie domu przy Grimmauld Place 12. Przez całą noc nie mogła spać. Była podekscytowana dzisiejszym dniem. W ich posiadłości miał zjawić się bardzo ważny gość - Sami-Wiecie-Kto. Przygotowania szły pełną parą, zaproszono ważne osobistości. Ponadto po powrocie Narcyzy z Hogwartu miały nastąpić jej zaręczyny z Lucjuszem. Podjęto decyzję, że dadzą jej wolną rękę w stosunku przyłączenia się do grona Śmierciożerców. Nie chciano wywierać na niej presji, skoro jej przyszły mąż oficjalnie wszedł do ich kręgów.
     Zadbano o odpowiednią ochronę domu, skrzaty wysprzątały każdy kąt i wszędzie unosił się zapach przygotowywanych potraw. "Cóż, w końcu idą święta, psia mać" - pomyślała Walburga i skrzywiła się ohydnie. Lata jej  świetności już minęły, jednak ona mało się tym przejmowała. Nigdy nie przywiązywała wagi do swojego wyglądu, który z roku na rok stawał się mniej atrakcyjny. Zawsze zależało jej tylko na bogactwie i prestiżu. Chciała, by jej synowie kontynuowali ich tradycję i kulturę, jednak z ich dwojga tylko Regulus wyszedł na ludzi. Mieli co do niego plany, dlatego tak bardzo denerwowała się dzisiejszym spotkaniem. Chciała, by Czarny Pan wcielił go do swoich szeregów, dlatego musiała dziś porozmawiać z nim w cztery oczy, choć nie będzie to łatwe. Takie spotkania zawsze są krótkie i treściwe, a Voldemort nie chce i przeważnie nie przeprowadza z kimś rozmów sam na sam, jeśli nie jest to konieczne. Jednak Orionowi i Walburgii bardzo zależało, by Regulus wrócił do Hogwartu jako Śmierciożerca. Doświadczyli by takiej łaski! Skoro niejaki Severus Snape, którego również zaproszono ze względu na jego dobrze zapowiadającą się karierę, mógł - jej syn też może!                                                                      
     Wstała z fotela i podeszła do małego kuferka znajdującego się w rogu salonu. Wypowiedziała parę zaklęć i mebel otworzył się. W środku leżała zakurzona księga - dziedzictwo rodu Blacków. Czarnomagiczne zaklęcia stworzone przez czarodziei ich rodu. Dziś będzie pełniła bardzo ważną rolę na przyjęciu. Czarnemu Panu bardzo zależało na opanowaniu potężnych czarów znajdujących się w opasłym tomisku. Kolejny krok, by uczynić go wielkim!
~*~
     Emily pakowała swoje rzeczy do kufra. Mimo tego, że na dobrą sprawę machała tylko różdżką - zmęczyła się. Nie spała pół nocy. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego, co robiła z Blackiem. Była szczęśliwa, choć momentami ustępowało to powątpiewaniu. Przyjęła swoją misję i nie może już jej porzucić. Nie może nikomu o niej powiedzieć. Czuła się tak, jakby została spętana przez diabelskie sidła i nie mogła się z nich wydostać.
- Wracasz do domu, czy wyjeżdżasz gdzieś na święta? - spytała Narcyza, siadając na krześle pod oknem. Musiała się do kogoś odezwać, ta cisza była już nie do zniesienia.
- Wracam do domu na tę parę dni.
- Ja też. - odpowiedziała blondynka i spojrzała się na zegar, który wybijał 12. Za godzinę pociąg odjeżdżał do Londynu.
- Domyśliłam się.
- Regulus o Ciebie pytał. - Narcyza zignorowała ironiczną zaczepkę. - Chciał wiedzieć, czy może z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę go widzieć. I przez pewien czas na pewno tak zostanie, możesz mu to przekazać. - Emily skrzywiła się pod nosem na samo wspomnienie o chłopaku. Strasznie ją zranił, a nie zasłużyła sobie na to. Już zapominała o istnieniu jego osoby i o tym, jak się w stosunku do niej zachował.
- Jeśli jeszcze raz zapyta, to najwyżej tak mu odpowiem. Jak sobie chcesz. Nie było mnie wczoraj na balu, według mnie to rozrywka dla ubogich, jednak po Hogwarcie znów krążą plotki a propos Ciebie i Syriusza. To prawda, co mówią?
- A co mówią? - zapytała zdawkowo Addams, ale w środku zagotowała się. Nienawidziła, kiedy ktoś żył jej życiem. Mogła się tego jednak spodziewać, wiążąc się z największym playboyem w szkole.
- O Waszym rzekomym związku. To jak, prawda to?
- A dlaczego Ciebie nagle obchodzi moje życie prywatne?
- Wiesz, jeśli mój kuzyn związał się z Tobą, to znaczy, że zaczął wychodzić na ludzi. - przez twarz Narcyzy przebiegł ledwo zauważalny uśmiech. - Może nawet moja ciotka zechciałaby go znów widzieć. Chyba, że on o niczym nie wie?
- Pomyśl trochę, nie wolno nam rozpowiadać o naszej działalności. - Emily zdenerwowała się, wiedziała, do czego dąży blondynka. - To chyba dość logiczne. Poza tym na takim etapie znajomości nie warto dzielić się z kimś swoimi planami. Jeśli zaraz nie wyjdziemy, spóźnimy się na pociąg.
~*~
     Na stacji w Hogsmeade były tłumy. Wszyscy uczniowie cieszyli się na powrót do domu, chociaż na tę parę dni. Na tory wjechała duża, czerwona lokomotywa. Wokół rozległy się piski radości. Grupka przyjaciół z siódmego rogu szybko zajęła cały przedział. Ulokowali się wygodnie i zaczęli rozmawiać o nadchodzących świętach. Wszystkich zaprosiła Lily. Najbardziej na tę wieść ucieszył się James, nie będzie musiał spędzać świąt w szkole.
     Syriusz zauważył przez szybę Emily idącą przez korytarz z Narcyzą. Miała głowę dumnie zadartą do góry, wyglądała śmiesznie, w opinii Łapy. Stwierdził, że jak pociąg ruszy, znajdzie ją i oswobodzi od towarzystwa jego świrniętej kuzynki. Nie wiedział tylko, jak zareagują jego przyjaciele na wieść o jego nowej relacji z Addams, szczerze, trochę się tego obawiał.
- Syriusz, halo! - Mary machała ręką i uśmiechała się durnowato. - Na co się tak gapisz?
- Zamyśliłem się.
- Ohoho, a co to się stało? Nowa dziewczyna? - spytał Peter. Black wysłał mu spojrzenie śmierci.
- Dziewczynę to co najwyżej Ty możesz mieć, ja mam kobietę. - wszyscy w przedziale wytrzeszczyli na niego oczy. Jedynie James i Lily ucieszyli się na tę wieść. Wczoraj na balu nikt nie zarejestrował, z kim przyszedł Syriusz. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zwrócić na to uwagę.
- Kogo? - Remus uśmiechnął się pod nosem, chociaż znał odpowiedź. Nikt nie musiał nic mówić. 
- Później Wam ją przedstawię. Na razie idę się przejść. - wstał z siedzenia i wyszedł na korytarz. Chciał już wziąć ją w objęcia.
~*~
     Narcyza wertowała zaciekle nowe wydanie "Czarownicy". Kupiła je w sklepie przy stacji w Hogsmeade. Jej uwagę zwrócił wielki napis "Wymarzone zaręczyny! Jak się zachować, kiedy wybranek poprosi Cię o rękę?". Wiedziała, że nic mądrego tam nie wyczyta, jednak ciekawość była silniejsza.
"Miłość Twojego życia zadała Ci najważniejsze pytanie? Czy zechcesz być Panią jego serca? Mimo Twojej pewności mogą najść Cię wątpliwości, które są całkowicie normalne! Dotyczą prawie każdej dorosłej czarownicy, a nawet, tu Cię zaskoczę - mugolki! W sferze miłości wszyscy zachowujemy się podobnie. Dobrze, uznajmy, że nadszedł wieczór. Rodzina przygotowała wystawną kolację, nagle podchodzi on, zadaje TO pytanie, a wszyscy się na Was gapią. I myślisz sobie pytanie, co dalej? Spróbujemy Ci w tym pomóc. Jeśli zamierzasz przyjąć oświadczyny, wystarczy po prostu odpowiedzieć twierdząco, nie zwracać uwagi na docinki rodziny, która czasem naprawdę potrafi być wredna, byleby się pośmiać. Oszczędzisz sobie stresów i od razu będziesz to miała za sobą. Jeszcze małe buzi, buzi i możecie zająć się konsumpcją! Ewentualnie poproś wybranka, by na oficjalnej kolacji oświadczył się Twojej matce - to stary, prawie zapomniany zwyczaj. Przynajmniej będziesz miała to z głowy i wszystko spadnie na nich. Co jeśli mężczyzna ubiegający się o Twe serce nie jest Ci przeznaczony? Tu odpowiedź jest chyba najprostsza. Każesz mu spadać na drzewo! Musisz pamiętać, że małżeństwo, które nie jest zawarte z miłości, jest największym błędem w życiu kobiety, można podać wiele przykładów, ale po co? Ważne tylko, byś wiedziała o  tym, że nie możesz zgodzić się na coś, na co nie masz ochoty. Trzeba tylko w odpowiedni sposób dać znać absztyfikantowi, aby oddalił się od Ciebie i Twej cnoty, bo..." - Narcyza cisnęła gazetą w kąt. Cholerne bzdury! W życiu niestety liczy się coś więcej, niż to, czego MY chcemy! Emily spojrzała się na nią pytająco. Pierwszy raz zauważyła, by blondynka okazała jakiekolwiek emocje.
- Stało się coś? - usiadła obok koleżanki. Ta spojrzała na nią załzawionymi oczami. Addams praktycznie była w szoku. Nigdy nie widziała, żeby Narcyza płakała. Położyła jej dłoń na ramieniu.
- Po prostu czytając jeden artykuł dotarło do mnie, jak wielka jest skala ludzkiej głupoty. - blondynka wytarła oczy i uśmiechnęła się blado.
- Jakoś Ci nie wierzę. Jeśli chciałabyś... - ich krótką, acz emocjonalną rozmowę przerwał Black, który wpadł niczym burza do ich przedziału.
- Puka się. - syknęła Cyzia i znów odwróciła wzrok w stronę okna.
- Owszem, ale ładniejsze, Kuzynko. - dobitnie podkreślił ostatnie słowo. - Chodź ze mną, Emily. - dziewczyna spojrzała na niego tak, jakby spadł co najmniej z księżyca.
- Najpierw przeproś Narcyzę. Ten tekst był chamski, powinieneś się hamować z takimi odzywkami do kobiet, zwłaszcza w MOJEJ obecności. - Addams spojrzała na niego z wyrzutem, zapomniała, jak potrafił się zachowywać.
- Oszczędź sobie płuc, nie potrzebuję wymuszonej skruchy od kogoś takiego, jak Ty.
- Chodź. - powiedziała Emily do Blacka.  - Porozmawiamy sobie.
~*~
     Lokomotywa podjechała na stację w Londynie. Z pociągu tłumnie zaczęli wysypywać się uczniowie. Na dworcu czekali zatroskani, stęsknieni rodzice wypatrujący swych pociech. Grupka siódmoklasistów z Gryffindoru stanęła pod kolumną.
- Gdzie ten Syriusz?! - pytała zniecierpliwiona Lily. - Za pół godziny odjeżdża autobus do mojej miejscowości. 
- Tam stoi z Addams. - powiedział James. - To chyba jego nowa wybranka.
- Nie żartuj tak nawet, wydaje mi się, że jest niebezpieczna. - Mary pokręciła głową. - W co on się wpakował, to ŚLIZGONKA.
- Nie każda osoba ze Slytherinu musi podzielać poglądy Voldemorta. - stwierdziła twardo Lilyanne, obcinając wzrokiem przyjaciółkę. Nie lubiła, gdy ktoś stereotypowo podchodził do ludzi. Nauczyła się tego w mugolskiej szkole, gdy wszyscy przezywali ją "marchewką" przez jej pomarańczowy odcień włosów. Mary zamilkła i zacisnęła usta w cienką linię.
     Black odgarnął niesforny kosmyk z czoła dziewczyny. Czuł, że to będą długie dni, dlatego, że bez niej. Nie chciał wcale jechać do Evans, wolił ten czas spędzić ze swoją kobietą.
- Szkoda, że nie jedziesz z nami. Chciałbym być z Tobą w te święta. - powiedział, ujmując czule jej dłoń.
- To pojedź do mnie. - wypaliła bez zastanowienia rudowłosa. W sumie mogłaby przedstawić go rodzicom. Jej też byłoby raźniej, gdyby ktoś był przy niej. W ich domu panowała pewnie smutna atmosfera ze względu na zniknięcie babci.
- Zapraszasz mnie?
- Tak, jeśli nie obawiasz się tego, że może być dość smętnie. Opowiadałam Ci o tragedii, która nam się przydarzyła parę dni temu. - Black uśmiechnął się, był szczęśliwy, że nie musi jechać do Lily.
- To idź wytłumacz się, czemu nie jedziesz do Lily. Czekam. - Emily pogłaskała chłopaka po policzku i odwróciła się w poszukiwaniu Narcyzy, chciała zamienić z nią parę słów. Zauważyła, jak dziewczyna znika wraz z kufrem. Było już za późno.
     Gryfoni nie byli zadowoleni z decyzji Syriusza. Podejrzewali, że tak może potoczyc się jego rozmowa z Addams. Wynegocjowali jednak, by przyjechał z rudowłosą na sylwestra. Lily wyjaśniła, że mugole świętują nadejście kolejnego roku i to dosyć ważna impreza, na której chce, by byli oboje. Black zgodził się, choć nie był przekonany, czy plan wypali. Pożegnali się i rozeszli w swoją stronę.
~*~
     W domu przy Grimmauld Place 12 skończono wszelkie przygotowania do dzisiejszej uroczystości. Narcyza ubrała się i poprawiła kwiaty stojące w wazonie. Była zdenerwowana. Powiedziano jej, że na zaręczynach zjawi się bardzo ważna osobistość. Ponadto zauważyła, że ciotka wyciągnęła księgę z dziedzictwem ich rodziny z kufra. Nikt nie otwierał go już kilkanaście lat. Bellatrix cały dzień nie mówiła o niczym innym. Bardzo chciała mieć dostęp do zaklęć, by móc je wypróbować na swoich kolejnych ofiarach. W jej oczach pojawiła się niezdrowa żądza krwi, która warunkowała jej dotychczasowe zachowanie. Tortury i śmierć uzależniły ją bardziej, niż papierosy, których tak wiele wypalała w ciągu dnia. W szafie gromadziła trofea swych męczenników. Zgromadziła ich już całkiem sporo, jak na swój młody wiek. Jednak nie zamierzała na tym poprzestawać.
    Wszyscy zasiedli do długiego, bogato zastawionego stołu. Pokój opanowała absolutna cisza. W tle było słychać jedynie przesuwające się wskazówki zegara. Czekali. Wiedzieli, na kogo. Walburgia denerwowała się, żyła pulsowała jej prawie niezauważalnie na skroni. Spojrzała na księgę, którą położyła na honorowym miejscu. Była z niej dumna. Mogła bardzo pomóc Czarnemu Panu i chełbiła się tym przez cały dzisiejszy dzień. W sali zjawił się Voldemort. Wszyscy wstali i ukłonili się mu, witając go w milczeniu. Zasiadł przy stole. Walburgia jako gospodyni domu powitała go.
- Czarny Panie, chcielibyśmy wyrazić słowami to, jakie szczęście  i łaskę przynosi nam Twoja dzisiejsza wizyta. Cała nasza rodzina i nasi najdrożsi przyjaciele są tutaj na Twoje  rozkazy, by Tobie służyć. - pochyliła się lekko w jego stronę. Po twarzy Sami-Wiecie-Kogo przebiegł cień odrazy, kiedy spojrzał na purpurową twarz Bellatrix. - Przygotowaliśmy dla Ciebie księgę, nasze najdroższe dziedzictwo, by mogło być użyteczne w Twojej drodze na szczyt.
- Dziękuję, Walburgio. Jestem zaszczycony, że mogę ucztować dziś w tak zacnym gronie. Chciałbym wyrazić swoją wdzięczność, iż mogę skorzystać z tajemnej wiedzy Waszych przodków, którzy uparcie, w pocie czoła spisywali odkrytą przez siebie dziedzinę najczarniejszej magii. Dzięki Wam będę mógł odważniej stawiać czoła mugolakom i ich  wielbicielom, których tak wielu w kręgach czarodziejów. Musimy pamiętać o tym, że oni plugawią naszą krew, chcą, byśmy się ukrywali, a to wcale nie jest konieczne. My możemy być potęgą tego świata. To nam ludzie składać będą pokłony i oddawać hołd. Bóg, w którego wierzą odejdzie w niepamięć i my zastąpimy jego miejsce. Z Waszą pomocą będę niezwyciężony i zgładzę konsekwentnie każdego, kto stanie nam na przeszkodzie. Dziś chciałbym z Wami porozmawiać na temat Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Mój oddany sługa, Severus, prowadzi selekcję uczniów. Kilku do nas dołączy już wkrótce. Chcę, byście wiedzieli, że najważniejsze to dotrzeć do młodych umysłów i zasiać ziarno, by kiełkowało. Wiedzą o tym też nasi wrogowie. I tutaj zaczyna się nasz temat. Zakon Feniksa. Oni też działają, by zwerbować jak najwięcej zdolnych uczniów w swe szeregi. W święta wielu z nich jest w domach wraz ze swymi pociechami. Chciałbym tu skierować się w Twoją stronę, Bellatrix. - Voldemort spojrzał na nią. Kobieta wciąż miała purpurowe plamy na policzkach i dekolcie. Była niesamowicie podekscytowana, że zwrócił się bezpośrednio do niej, spośród wszystkich osób obecnych na sali. - Odwiedzisz Potterów w Dolinie Godryka. Złożysz im propozycję nie do odrzucenia a propos odstąpienia od działania Zakonu. Muszą się zgodzić. Ich syn wraz z przyjaciółmi przebywa u szlamy, niejakiej Lilyanne Evans. Mieszka przy Bordeaux Alley 23. To Twoja karta przetargowa. - Bella zrozumiała całkowicie instrukcję. Kiwnęła głową i ucieszyła się, że będzie miała swoją misję na najbliższe dni. I to od samego Czarnego Pana.
~*~
     Emily stanęła w drzwiach. Była nieco podenerwowana. Nigdy nie przyprowadzała chłopaka do domu, bo nigdy takowego nie posiadała, mimo swej urody. Spojrzała na Blacka i rozwiała wszelkie wątpliwości. Weszli do środka. Podbiegł do niej skrzat domowy.
- Panienko, zanieść kufry do pokoju?
- Tak, na razie oba. - mrugnęła do Syriusza. - Nie wiem, gdzie Cię umieszczą.
- Wszędzie dobrze, byle obok Ciebie. Niezła chata. - rozejrzał się po ogromnym holu, biała, marmurowa podłoga była idealnie czysta. Wielkie obrazy na ścianach przedstawiały członków jej rodu. W jednym z nich rozpoznał pradziadka Jamesa. - Jesteś spokrewniona z Rogaczem? - zmarszczył brwi.
- Tak, jego pradziadek i mój dziadek to bracia. Obaj bardzo zasłużyli się dla świata czarodziejskiego. Przeszkadza Ci to?
- Nie, po prostu o tym nie wspominał...
- Najwyraźniej uważa, że nie ma się czym chwalić. W końcu nie zapominaj, że jestem ze Slytherinu, prawda? - zaśmiała się gorzko pod nosem. Łapa chwycił ją w talii i pocałował w usta. Był nią ogromnie zauroczony, nie przeszkadzało mu to, w jakim jest domu.
- Emily? - w stronę nastolatków szła zgrabna, wysoka blondynka, ubrana w nieco ekscentryczną szatę w renifery. Rudowłosa zaczerwieniła się, zapomniała wspomnieć, że jej mama jest nieco... dziwna.
- Witaj, zaprosiłam na święta...
- Chłopaka? Wow... - zmierzyła go od stóp do głów. Zauważył, że miały z Em identyczne oczy i dołeczki w policzkach. Sam nie wiedział czemu, ale rozczuliło go to. - No, no. Przystojny. Masz gust, córeczko.
- Mamo!
- Wiem, po prostu się cieszę, już myślałam, że chcesz złożyć śluby czystości. - przewróciła oczami i zwróciła się do chłopaka. - Armina Addams, miło Cię poznać. - wyciągnęła do niego rękę.
- Syriusz Black, mnie również miło. Nie spodziewałem się, że Emily ma tak przesympatyczną mamę.
- Black? - oczy kobiety rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Mamo, to przyjaciel Jamesa, ten, o którym opowiadali Ci jego rodzice ostatnio, pamiętasz na pewno... - Emily zrobiło się głupio za reakcję rodzicielki.
- Ach, tak, tak. Pilnuj mi córki. Żeby się nie rozmyśliła i nie zechciała zostawić nas bez gromadki wnuków. - Armina uśmiechnęła się radośnie. - Ten dom jest tak wielki, że spokojnie starczyłoby miejsca dla...
- MAMO! Przestań, powiedz lepiej, gdzie tata?
- Za Tobą. - usłyszała męski, donośny głos. Mężczyzna spojrzał badawczo na Łapę. Podniósł córkę i okręcił się z nią wokół własnej osi. - Witaj, Księżniczko. Stęskniliśmy się za Tobą.
- Tato, to jest Syriusz Black. - Emily wskazała chłopaka. Współczuła mu, miała bardzo ekscentryczną rodzinę. Wysoki czarodziej zwrócił się w jego stronę. Miał krótkie, czarne włosy i wielkie, miodowe oczy. Był ubrany w identyczną szatę, co Armina.
- Miło mi Ciebie poznać, Młodzieńcze. Alastor Addams. Kim jesteś dla mojej córki?
- Jestem jej chłopakiem. - odparł grzecznie Syriusz. - Przepraszam, że zjawiłem się tak bez uprzedzenia, to trochę nie na miejscu.
 - Nie przejmuj się, dla nas to świetna nowina! Oboje z żoną myśleliśmy, że Emily po szkole dokona ślubów czystości. Miła odmiana. Pokój obok Twojej sypialni - zwrócił się do rudowłosej - jest pusty. Zaprowadź tam swojego przyjaciela. I zejdźcie za godzinę na kolację.
     Dwójka nastolatków odeszła speszona i słyszeli tylko śmiechy rodziców i to, jak przeżywają, że córka przyprowadziła osobnika płci męskiej do domu. Było to jednak miłe zaskoczenie. Syriusz lubił tak otwartych ludzi. On nie miał takich wspomnień. Widać było, że państwo Addams bardzo kochają córkę.
- To tutaj. - dziewczyna otworzyła drzwi do jego sypialni.
- Ale wielkie łóżko! - zachwycił się Syriusz. - Na pewno wygodne! Wolę jednak, byś pokazała mi swój pokój, bo tu spędzę trochę czasu sam.
- To chodź. A później oprowadzę Cię po domu. 
- Masz fortepian, umiesz grać? - spytał Black.
- A jak myślisz, Durniu, że stoi tu dla ozdoby? - Emily  pokręciła głową. Nie pomyślała o tym, że Łapa chłonął wszelkie informacje o niej, był ich żądny, chciał wiedzieć, jak najwięcej o jej życiu, by mógł stać się w pełni jego częścią. Przeszedł wzdłuż regałów z książkami. Zaniepokoił go jeden tytuł "Czytanie w myślach - poziom dla zaawansowanych". Postanowił jednak, że na razie nie będzie o to pytał. Ma dużo czasu, w końcu spędzą ze sobą parę dni.
- To zagraj coś, specjalnie dla mnie. - mruknął jej do ucha. Przeszedł ją dreszcz. Nie mogła mu odmówić.
- Dawno tego nie robiłam...
- Na pewno umiesz. - uśmiechnął się do  dziewczyny. Usiadła przy fortepianie. Szybko rozgrzała palce. Lekko dotknęła klawiszy, usłyszała słodki dźwięk wydobywający się z instrumentu. Zaczęła grać jedną z sonat Schuberta. Poczuła się lekka. Karmiła swoją duszę. Przelała wszystkie emocje na pasjonującą grę. Syriusz przyglądał jej się z zaciekawieniem. Minę miała zaciętą, co chwila odrzucała włosy do tyłu. Zniknęła. Po prostu jej nie było. Zatopiła się we własnym świecie, który kreowała subtelnymi dźwiękami wydobywającymi się z fortepianu. Podszedł do niej i pocałował ją lekko w szyję. Emily położyła całe dłonie na klawiszach. Odwróciła się do chłopaka i zaczęła go całować tak gorąco, jak jeszcze nigdy. Uwolniła się. 

1 komentarz:

  1. Black i Addams razem w święta? Hm, co może z tego wyniknąć? Ten fragment z "Czarownicy" cudowny. Jakbym normalnie czytała jedno z tych naszych kolorowych pisemek! Co do Bellatrix nie dziwie jej się. Sama byłabym nieźle zaszczycona, gdyby Czarny Pan zleciłby mi zadanie. Tylko czemu na Potterów?! Mam nadzieje, że nic złego im się nie stanie. Rozdział super, nic dodać nic ująć. Czekam na następny. A, i u mnie też pojawiła się nowa notatka. Adres myśle, że znasz. Pozdrawiam i weny, weny jak najwięcej. :)

    OdpowiedzUsuń