poniedziałek, 16 marca 2015

6. Jeden błąd, tyle konsekwencji.

Emily czekała przy opuszczonej sali i przebierała nerwowo nogami. Cała drżała, ale podjęła decyzję. Chce być szpiegiem. Chce być szpiegiem w kręgach Śmierciożerców. Porwano jej babcię. Jedyną osobę, która przez całe życie okazała jej miłość i zabezpieczyła ją finansowo na przyszłość. Nauczyła ją bycia silną i odważną. A teraz zniknęła, pewnego ranka po prostu stwierdzono, że ktoś ją porwał. Oczywistym było, kto to zrobił, jednakże gorzej z udowodnieniem. Wzdrygnęła się, słysząc czyjeś kroki. Zza rogu wyłonił się Severus. Czarna peleryna powiewała za nim, niczym skrzydła nietoperza, a ciemne oczy roztaczały mroczny blask wokół jego osoby.
- No, jesteś Addams. - omiótł ją wzrokiem od góry do dołu, aż przeszedł ją zimny, nieprzyjemny dreszcz. Wyprostowała się automatycznie i spojrzała wyzywająco w jego oczy. - Czekamy jeszcze na Narcyzę Black i możemy zaczynać.
- Nie chcę tu tkwić całą noc. Chcę jasno i szybko dostać informację. - powiedziała rudowłosa zaciskając usta w cienką linię.
- Spokojnie, nikt nie będzie Cię tu trzymał ponad program. - weszli do ciemnej sali, po chwili dołączyła do nich Narcyza. Zamknęli drzwi.
Blondynka cała drżała. W końcu zaczęło się postępowanie inicjacyjne. Wcześniej były to tylko rozmowy, a teraz naprawdę się to dzieje. Będzie taka, jak reszta jej rodziny. Będzie siała zło, będzie po JEGO stronie. Po stronie... Człowieka? Który zniszczył życie setkom ludzi. W głębi duszy nie chciała w tym wszystkim uczestniczyć, ale nie miała odwagi przerwać farsy, która właśnie się rozpoczęła. Była zbyt słaba i wiedziała o tym. Ale miała na uwadze również to, że gdyby nie jej rodzina - byłaby nikim. Byłaby zwykłą, szarą jednostką, której życie skupiałoby się tylko na tym, by zarobić wystarczającą sumę galeonów, musiałaby sama gotować, nauczyć się sprzątać, urządzić dom. Wzdrygnęła się na samą myśl i uznała, że dzięki temu, co ma, jest jej wygodniej. Egoistyczne, ale prawdziwe.
- Dobra. Powiem raz, głośno i wyraźnie! Musicie być całkowicie posłuszne. To, co usłyszycie na zebraniach zostaje tylko między nami. Nie wysyłamy sów z wiadomościami, nie omawiamy w Hogwarcie spraw dotyczących Czarnego Pana. W weekendy wolne, kiedy możemy wyjść do Hogsmeade, spotykamy się we Wrzeszczącej Chacie. Jest szereg spotkań przygotowujących do inicjacji. To jest jedno z nich. Same-Wiecie-Kto potrzebuje wiernych i oddanych popleczników. Jeżeli chcemy zdobyć władzę i kontrolę nad światem magicznym i niemagicznym, musimy współpracować i bez zbędnych pytań robić to, o co nas poproszą. Nie możecie zrezygnować z członkostwa tak, jak zrezygnować można z dodatkowych zajęć. To musi być jasne. Odejście wiąże się z zabiciem Was i Waszej rodziny. Nie ma litości dla zdrajców. Ta rozmowa zostaje tylko między nami, nikt inny nie może się o niej dowiedzieć. W najbliższym czasie oznajmicie mi, jaka jest Wasza decyzja. Bardziej zależy mi na Tobie, Addams. Masz niezwykłe zdolności, potrafisz czytać w myślach, czy tak?
- Można tak powiedzieć, chociaż nie zawsze mi się udaje, zwłaszcza w przypływie emocji...
- To je wyłącz. Wszystko jest jasne?
- Jaki masz w tym wszystkim udział? - zapytała Narcyza, chciała wiedzieć, co potrafi Severus.
- Dowiesz się w swoim czasie. Powinno wystarczyć Ci to, że nikt nie wysyłałby mnie na spotkanie inicjacyjne, gdybym nie znajdował się na odpowiednio wysokim poziomie. - Ślizgon uśmiechnął się wrednie i skierował się w stronę wyjścia. Irytowały go głupie pytania blondyneczki. Widać było, w jak bardzo ignorancki sposób podchodzi do życia. Jego myśli skupiły się teraz na Lily. Widział ją przed parunastoma minutami. Dumną i szczęśliwą, przy boku Pottera. Odprowadzał ją... Stało się to, czego najbardziej się obawiał. Ten durny Gryfon zdobył serce Lily. Jego Lily.
- Nie wiem, jak Wy, ja idę na kolację. - powiedziała Emily, wyrywając go z  rozmyśleń o największej i jedynej miłości jego życia.
~*~
Lilyanne Evans weszła do Trzech Mioteł i rozglądała się po stolikach, by znaleźć burzę rozczochranych, czarnych włosów. Nagle ktoś zasłonił jej oczy. Poczuła jego zapach tak silnie, że prawie zakręciło się jej w głowie z wrażenia. Odwróciła się w stronę Jamesa i uśmiechnęła się nieśmiało. Wyglądała pięknie, choć coś nie grało... Zauważył to.
- Potter... - powiedziała słabym głosem.
- Lily, mogłabyś nie mówić już do mnie po nazwisku? Myślałem, że zakończyliśmy ten nieszczęsny rozdział.
- Tak, faktycznie. Przepraszam. - speszyła się lekko. - To już takie skrzywienie. Znajdziemy wolny stolik?
- Ja już o wszystko zadbałem, spokojnie. - mrugnął do niej i skierowali się w stronę ciemnego kąta z dala od wszystkich ludzi. Było ciszej. Gwar nie był tak uciążliwy. Ściągnął jej płaszcz, całując ją przy tym lekko w szyję. Niewinna, a jaka przyjemna pieszczota. Byli piękni. Pasowali do siebie, jak ulał. - Zamówić coś?
- Za chwilkę. Także... Co u Ciebie?
- Wiesz, wolałbym nie psuć nam wieczoru. - uśmiechnął się smutno. Dopiero zauważyła, że w jego oczach przygasł radosny blask. Co było nie tak? Co się wydarzyło? - Lepiej  powiedz, jak się czujesz po naszej ostatniej randce, ja nie mogłem doczekać się dzisiejszego dnia. Cały czas myślałem o Tobie. Zawróciłaś mi w głowie, Lilyanne. - syknęła cicho pod nosem, tak, nienawidziła, gdy ktoś zwracał się do niej tak oficjalnie, chociaż... Podobało jej się, jak on to wypowiadał. - No tak, zapomniałem. Jak już mówiłem wcześniej, zawróciłaś mi w głowie, Lily. Nie od dziś to wiadomo. Jednak teraz nasze relacje się zmieniły. I chciałem zapytać, czy to oznacza, że dajesz mi szansę?
- Pytasz mi się, czy chcę być z Tobą? - ruda wytrzeszczyła oczy na Pottera, na jej policzki wstąpił pokaźny rumieniec, zrobiło jej się gorąco. - James, bo...
- Nie, nie. - przerwał jej niemal od razu. - Miałem na myśli to, czy możemy spędzać ze sobą dużo czasu. Coś więcej, niż przyjaźń, ale jeszcze nie proponuję Ci związku. Wiem, że to dla Ciebie dużo znaczy i nie chcę naciskać. Już zrozumiałem, w jaki sposób mam postępować, Lily. Przy Tobie nie muszę nikogo udawać i nie chcę, więc może powiesz mi teraz, jak się czujesz po naszej randce?
- Wiesz, ja też wolałabym nie psuć nam wieczoru. Pokłóciłam się z Mary...
- O to, że wybrałem Ciebie? - zaśmiał się głośno, lecz widząc poważną minę Evans uspokoił się. - Przepraszam, chciałem uratować trochę sytuację, nie wyszło.
- Mary uważa, że jestem egoistką i myślę tylko o sobie. I wiesz, sądzę, że to prawda. Trochę na mnie nakrzyczała i zrozumiałam, że zachowuję się ostatnio, jak zołza.
- Nakrzyczała na Ciebie? Już ja sobie z nią porozmawiam! A to podła...
- Nie kończ, James! Przestań! Widzisz, nie potrzebnie rozpoczęłam temat. Nie znasz sytuacji między mną, a nią. Po prostu to zostawmy, O.K? Powiedz lepiej, co u Ciebie.
- Rozmawiałem z ojcem. Trochę się gubię w tym wszystkim. On twierdzi, że mamy przygotowywać się do wojny. Podobno znika coraz więcej mugoli, a w  Ministerstwie Magii dzieje się coś niedobrego. Wiesz, nie współgra mi to ze spokojem Hogwartu, tutaj wszystko jest takie proste, a wszelkie problemy przy tym, co dzieje się na zewnątrz to błahostki. Martwię się o moich rodziców. Stanowczo opowiedzieli się przeciw Sama-Wiesz-Komu. Nie każą mi wrócić za tydzień na święta do domu. Twierdzą, że w obecnej sytuacji to zbyt niebezpieczne. - głos mu się załamał. Pierwszy raz widziała, by Gryfon był przestraszony i smutny. - Cienias ze mnie. Ale to moi rodzice, nie chciałbym, żeby kiedyś... - pogłaskała go po policzku.
- James, nie powiem Ci, że wszystko będzie dobrze. Czekają nas trudne czasy. Twoi rodzice podjęli heroiczną decyzję. Chcą walczyć o lepszy świat, bez Voldemorta. Tak, nie boję się tego wypowiedzieć. Wiem, jak musi być Ci ciężko, ale przyjęli piękną postawę. My za parę miesięcy też będziemy musieli podjąć decyzję. Są trzy warianty: albo uciekniemy, jak tchórze albo opowiemy się po jego stronie albo zachowamy się odważnie, jak Twoi rodzice. Im też musi być ciężko.
- Lily, jesteś najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem. Dziękuję. - pocałował ją delikatnie w usta, odgarniając jej włosy z twarzy. Cieszył się, że ma u boku swoją prywatną Evans, na którą może liczyć. Jednak w obliczu jego osobistej tragedii nie umiał się w pełni cieszyć marzeniem, które zaczęło się spełniać.
~*~
Emily usiadła z Narcyzą przy stole Ślizgonów. Ominęła tęskne spojrzenie Blacka szerokim łukiem i skupiła się na swoim talerzu. Nałożyła sobie frytki i nalała soku dyniowego.
- Jesz takie tłuste rzeczy? - zdziwiła się Narcyza, mieszając łyżką swój mus jabłkowy.
- Tak, jem takie tłuste rzeczy. - odpowiedziała rudowłosa, przewracając oczami. Gorączkowo rozmyślała nad słowami Snape'a i tego, czy dobrze zrobiła. Wiedziała jednak, że jej postępowanie było słuszne. W dobie panującego zła mało kogo stać było na tak heroiczny czyn.
- Podziwiam Cię, ja bałabym się o figurę.
- Ja jak widać nie boję się niczego. - Emily uśmiechnęła się wrednie. Wiedziała, że Narcyza dobrze zrozumiała aluzję dotyczącą ich potencjalnego członkostwa.
- Nawet Syriusza. - usłyszała za plecami głos Regulusa. Prawie zakrztusiła się sokiem dyniowym.
- No w końcu, gdzie się podziewałeś tyle czasu? Czekaj, coś powiedział? - dopiero zauważyła jego czerwone oczy, poza tym był brudny i śmierdział. Śmierdział błotem, alkoholem i krwią. Zaniepokoiła się nie na żarty.
- Masz rację, nie boisz się niczego, nawet Syriusza. Mogę usiąść? - wcisnął się między obie dziewczyny i spojrzał ironicznie na Emily.
- Co masz przez to na myśli, bo chyba nie rozumiem?
- Ja sądzę, że bardzo dobrze rozumiesz. - w oczach Regulusa pojawił się mroczny blask. Zacisnął usta, a na jego policzki wszedł pokaźny rumieniec. Rudowłosa poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Skąd on mógł wiedzieć? Czyżby Black coś wygadał? Postanowiła iść w zaparte.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale najwyraźniej powinieneś odstawić picie Ognistej. Źle działa Ci na głowę.
- A Tobie na silną wolę i oziębłość.
- Co takiego? - Narcyza włączyła się do rozmowy. Z tego, co zrozumiała, coś łączyło Rudą z Blackiem i nie były to stosunki czysto koleżeńskie i niewinne. Nigdy by o tym nie pomyślała, zresztą. Co mogła wiedzieć o swojej współlokatorce. Jedyne, o czym rozmawiały, to o zajęciach, ale i na  ten temat nie udzielały sobie wyczerpujących odpowiedzi.
- Może Emily nam opowie. - założył ręce i odchylił się, uśmiechając się wrednie.
- Nie mam o czym Wam opowiedzieć, jeżeli Black coś nagadał, to nie radzę w to  wierzyć. Dałam mu kosza.
- A ja mu wierzę. No, to może nam opowiesz, jak to jest być naczelną dziwką Hogwartu, co? - spojrzał z wyrzutem prosto w jej oczy i wypuścił lekko powietrze z ust. Narcyza niemal nie upuściła kieliszka z sokiem na posadzkę, czym wywołała zamieszanie przy stole. Rudowłosa wstała szybko i opuściła Wielką Salę w zawrotnym tempie. Nie wiedziała, że podążył za nią Snape i Black.
~*~
- Jak chcesz z nią pogadać, to chodźmy skrótem do Lochów. Wtedy na pewno nam nie ucieknie. - rzucił Potter.
- Masz rację, musimy się pospieszyć. Nigdy nie widziałem, żeby tak gnała. Mój braciszek musiał jej coś nagadać. On każdego jest w stanie wyprowadzić z równowagi. - skręcili przy posągu Helgi Hufflepuff. Za Emily podążał Severus.
- Addams, ej, Addams! Stój do cholery. - dziewczyna odwróciła się, zobaczył w jej oczach łzy. - Musimy pogadać.
- Ty też chcesz mi powiedzieć, że jestem naczelną dziwką Hogwartu?
- Zadajesz się z Blackiem? No dalej, odpowiedz mi, czy zadajesz się z Blackiem! - krzyknął i złapał ją mocno za oba ramiona. Syknęła głośno.
- Puść mnie, Świrze. Co Was to wszystkich obchodzi!
- Wyobraź sobie, że obchodzi, bo Black opowiedział się po stronie przeciwnej, rozumiesz?! A jeżeli jesteś z nim w bliskich stosunkach, to wolałbym wiedzieć o tym TERAZ!
Gryfoni słysząc krzyki przyspieszyli kroku w kierunku dziewczyny.
- Nic mnie z nim nie łączy, nie wiem, kto rozpowiada te żałosne plotki, ale nie są one prawdą. Jeżeli miałabym kiedykolwiek się do niego zbliżyć, to tylko po to, żeby wydębić od niego jakiekolwiek informacje!
- To nie jest głupi pomysł, Addams. Pomyślimy o tym. - powiedział Severus i puścił dziewczynę, jednak trochę za późno. Zauważyła to dwójka chłopaków znajdujących się kilkanaście metrów od  pary.
- Smarkerusie, Ty szumowino! - krzyknął Black. Rudowłosa podskoczyła ze strachu. Dawno nie widziała Syriusza w takiej furii. Spojrzeli sobie przez sekundę w oczy. Zauważył, że płakała. Nie daruje temu gnojowi. - Nie wiesz, że kobiet się nie bije? Jasne, że nie wiesz, kto miałby Cię tego nauczyć w niskich kręgach, wśród których się obracasz!
- Smarku, założyłeś dziś nowe gacie? - zaśmiał się Potter. - Vingardium Leviosa!
- Przestańcie! - krzyknęła Addams.
- Nie wtrącaj się, Emily. To sprawa między mną, a nim. - Snape wisiał w powietrzu cały czerwony na twarzy.
- Może chcemy, zeby Snape zatańczył tak, jak mu zagramy? - zaśmiał się Syriusz. I machnął różdżką. Chłopak wylądował głośno na kamiennej posadzce. - Tarantallegra! - nogi Severusa zaczęły wykonywać niekontrolowane pląsy. - Ćwiczysz walca do balu? - Potter parsknął śmiechem.
- Jesteś chory! Finite! - Emily rzuciła czar cofający zaklęcie Gryfona. - Co, zdziwiony? Jesteś żałosnym dupkiem! Jeżeli chciałeś zniszczyć mi życie swoimi opowiastkami, to Ci się udało! Nie rób takiej zdziwionej miny, wiem, że to Ty! Nienawidzę Cię. - wycedziła przez zęby.
- Możesz mi to wyjaśnić, proszę? Trochę jestem tym zaskoczony, bo nie wiem, o co Ci chodzi.
- O Pokój Życzeń! Wszyscy opowiadają, że jestem naczelną dziwką Hogwartu, a to wszystko dzięki Tobie, Black. Powtórzę jeszcze raz, nienawidzę Cię. Niech Cię diabli! - przeklęła go i skierowała się w stronę Lochów. Pierś falowała jej ze złości, a w oczach pojawiły się łzy. W tym samym czasie Snape zdążył dojść do siebie. Zauważył to Potter.
- Nie masz dość? - James najwyraźniej chciał jeszcze pobawić się Severusem, ale Syriusz wyraźnie zmarkotniał. Gorączkowo zastanawiał się, o co mogło chodzić Emily. Przecież nic nikomu nie powiedział. Zresztą... Kto śmiał nazwać ją dziwką? Przypomniał sobie Regulusa... Nie zostawi tak tej sprawy. Postanowił sobie, że nie odpuści rudowłosej i tak się stanie, choćby nie wiem, jakie przeszkody stawały na ich drodze. - Umiesz mówić?
- Przestań, nie ma sensu gadać do czegoś, co ma ujemną inteligencję. - stwierdził z uśmiechem na ustach Black. - Poza tym on się Ciebie boi, odebrałeś mu kobietę, która nawet go nie wspomina, tak brzydzi się myślą o...
- Sectumsempra! - Snape rzucił klątwę na Syriusza nie pamiętając o konsekwencjach. Zabolało go to, co powiedział o Lily. Zasłużył sobie. Z jego piersi trysnęła krew i w zastraszającym tempie zaczęła zalewać posadzkę. Black stracił niemal natychmiast przytomność.
- Coś mu zrobił, Debilu! On umrze! - James był przerażony, nie wiedział, nie był świadom, do czego zdolny był Severus. Zawsze miał go tylko za małego, nic nie znaczącego Smarka. Jak bardzo się mylił. Usłyszał kroki wielu osób, to Ślizgoni wracali z kolacji. Snape zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. - Dumbledora! Niech ktoś idzie po Dumbledora! - Potter nachylił się nad konającym przyjacielem i uderzył pięścią twardą podłogę. Bał się o rodziców, teraz boi się o niego. Na cholerę wdawali się z nim w gadkę, na cholerę poszli za tą przeklętą Addams. James liczył sekundy do przyjścia dyrektora, a każda wydawała się być wiecznością...

3 komentarze:

  1. Świetnie budujesz atmosferę. Z jednej strony czarodziejski świat znajduje się u progu wojny, ludzie znikają, Voldemort zbiera armię... A z drugiej Hogwart pozostaje pewnego rodzaju azylem, gdzie wciąż największym problemem są plotki, pomówienia i osobiste sprzeczki.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz nie mam czasu napisać porządnego komentarza, ale jak zbiorę się w sobie to się pojawi. Nie pytaj kiedy, nie mam zielonego pojęcia. Ale będzie!
    Pozdrawiam, Padfoot.♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę spamię XD ale prosiłaś, abym powiadomiła Cię, gdy ukaże się nowa miniaturka. Tak że, no więc, itp, itd, jest!
    hogwartowskie-miniaturki-drappelli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń